Translate

sobota, 23 listopada 2013

Avril Lavigne „Avril Lavigne”


Nigdy nie myślałam, że to napiszę... naprawdę nieźle bawiłam się słuchając nowej płyty Avril Lavigne. Gdy słuchałam albumu po raz pierwszy, za oknem silnie wiało, rozrzucając po podwórku zebrane wcześniej z mozołem przeze mnie liście. Siąpiło, czego nienawidzę bardziej niż ulewnego deszczu. A tymczasem w mojej samotni, w której słuchałam nowego dzieła, słońce w zenicie, temperatura powyżej 30 stopni Celsjusza. Nie da się ukryć, że pozytywna energia płynąca z muzyki Kanadyjki poprawia humor nawet największym smutasom, w tym mnie. Avril ma w świecie muzyki uznaną markę, sprzedała miliony płyt, w milionach należy również liczyć jej fanów na całym świecie. Krótko mówiąc, jest to gwiazda pierwszej wielkości. Większości odbiorców kojarzy się pewnie z radiowym pop rockiem, ale nie wolno zapominać, że jej drugi album ("Under My Skin") ma leciutko hard rockowy posmak, a na "Goodbye Lullaby" znajduje się głównie muzyka akustyczna. Tej ostatniej płyty słuchało się naprawdę przyjemnie i nie miałbym nic przeciwko "powtórce z rozrywki". Artystka postanowiła jednak wykonać kolejną woltę, co zapowiadała już w wywiadach mówiąc: "to będzie zupełne przeciwieństwo poprzedniego albumu". No i jest. Znajdziemy na "Avril Lavigne" subtelne, osobiste kawałki jak "Give You What You Like" (popowa ekstraklasa, naprawdę) czy uroczą balladę "Falling Fast", będącą chyba najlepszym utworem albumu, ale to mniejszość, reszta (poza ostatnim na płycie "Hush, Hush", z tym że to już typowo popowy numer) to pop rockowe piosenki, oczywiście z przewagą "pop" niż "rock".
Dodam swój rysunek + zdjęcia + link muzyki na dziś ^^Avril Lavigne - Let Me Go ft. Chad Kroeger


Mój rysunek :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz